2016/04/26

Pocztówka z wakacji - Kreta część I




W pocztówkowych podróżach byliśmy już w gwarnych Atenach i na upalnym Cyprze. Przyszedł czas na ostatni przystanek naszych wakacyjnych wojaży - Kretę. Tym razem podzielę go na dwa posty, ponieważ tyle się działo podczas naszego pobytu na tej greckiej wyspie, że grzechem byłoby się tym z Wami nie podzielić!

Nasze zwiedzanie było całkowicie uzależnione od wizji Pana GrzyGrzy. Gdy zapadła ostateczna decyzja, że w tym roku nasze wakacje będą miały charakter objazdowy, zadecydował on, że rozplanuje nasz czas na Krecie. Miałam absolutnie nie dotykać żadnych przewodników o wyspie, ani nie przeglądać zdjęć umieszczanych w Internecie, pod groźbą srogiej kary! ;)

Naszą główną bazą noclegową była cudowna Chania. Pełna uroczych, ciasnych uliczek, w których można było odnaleźć niezliczoną ilość kawiarni, tawern oraz sklepików z regionalnymi wyrobami. Uwielbiam taki "ścisk", w którym człowiek czuje się dobrze. Wysokie budynki, wąskie przejścia i fikuśne wejścia do mieszkań. W Chanii wiele drzwi zwróciło moją uwagę... ;) Aż chciałby się człowiek zgubić i lawirować bez końca w tym labiryncie alejek. Razem z Panem GrzyGrzy stwierdziliśmy, że gdybyśmy mieli więcej czasu, to tak byśmy go spędzili. W związku z tym mam przeczucie, że kiedyś do Chanii wrócimy... A te zachody słońca? Trzeba koniecznie zobaczyć je na własne oczy!

W tym kreteńskim mieście znajduje się malownicza dzielnica portowa, w której życie tętni do późnych godzin nocnych. Zabytkowe mury z XVI wieku, czy meczet Janczarów stanowią historyczne tło dla tego miejsca. Świecąca nocą latarnia morska, wskazuje drogę żeglarzom, wracającym do portu. To właśnie z Chanii wyruszaliśmy na jednodniowe wycieczki do innych miejscowości. 

I tak, pewnego dnia z samego rana (a może ta pora zalicza się jeszcze do nocy?), pojechaliśmy do niewielkiego miasteczka Georgioupolis. Pan GrzyGrzy poprowadził mnie skalnym molo w głąb morza, do kaplicy Agios Nikolaos, która zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Skromna, biała kapliczka pośrodku ciemnej wody. To tu bez pośpiechu kontemplowaliśmy nad wschodem słońca. Coś przepięknego! Powoli pojawiająca się nad horyzontem ognista kula, rozlewające się po ciele ciepło i widok powracających z połowów rybaków... Czego chcieć więcej?! Poczuliśmy niezwykłą energię płynącą z tak dobrze rozpoczętego dnia! Niestety, Pan GrzyGrzy nie zdradził mi wcześniej celu podróży i ostatecznie zrezygnowaliśmy z poszukiwań słodkowodnego jeziora Kournas, z powodu mojego nieodpowiedniego obuwia. Jednakże, perspektywa dalszego zwiedzania Chanii było wystarczającym pocieszeniem. :)

Odwiedziliśmy również Rethymnon - trzecie co do wielkości miasto na Krecie. Zwiedzaliśmy potężną fortecę usytuowaną na wzgórzu, z której rozciągał się piękny widok na miasto oraz morze, a także port z latarnią morską. Tutaj, podobnie jak w Chanii, starówkę wypełniały wąskie uliczki, pełne weneckich i tureckich zabytków, swojskich tawern i sklepików z pamiątkami. Jednakże, doszliśmy zgodnie do wniosku, że Chania była bardziej klimatyczna i urodziwa. 

Podsumowując dzisiejsze fotografie? Ja rozkochałam się w ciasnych alejkach pełnych kwiatów, kolorowych okiennic oraz drzwi, a także ludzi. Natomiast Pana GrzyGrzy cieszył fakt, że do szczęścia były mi potrzebne wyłącznie uliczki i drzwi. :) W tym wpisie znajdziecie trochę więcej zdjęć, ponieważ tak ciężko było mi się zdecydować... Już niebawem pokażę Wam ostatnie pocztówki z ciepłych wakacji.

Ściskam!













































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz